Na 98 % Was też to spotka. A wtedy możecie sięgnąć albo po "benzynę", albo po "łopatę". Bo najpewniej gdzieś pomiędzy piernikami a kapustą, jeszcze przed Świętami, Wasze dzieci powiedzą Wam, że nienawidzą Bożego Narodzenia. Przez Was.
PROBLEM: ŚWIĄTECZNE PRZYGOTOWANIA WYMAGAJĄ RODZICÓW
Rodzice są zajęci. Mówiąc bez ogródek, prawdopodobnie bardziej pochłoniętą świątecznymi przygotowaniami osobą jest mama. Wiadomo, sprzątanie tych wszystkich nietykanych przez cały rok miejsc, kupowanie prezentów w pośpiechu po pracy, pieczenie (pierniki nawet 3 tygodnie przed Wigilią…), gotowanie np. kapusty, której zapach nie ma nic wspólnego z miłym, świątecznym aromatem przesycającym dom. To wymaga czasu, siły i nadludzkich mocy. Mama potrzebuje zrozumienia, wsparcia i docenienia wysiłków. I słusznie. Dziecko, które w tym czasie żąda, by się z nim pobawiła nie jest, łagodnie rzecz ujmując, najtrafniejszą odpowiedzią na jej potrzeby.
NIENAWIDZĘ ŚWIĄT!
- Nienawidzę Świąt! Głupie Święta! – wyrzuca z siebie dziecko poczerwieniałe na twarzy ze złości.
Co robić? Macie jakieś 5 sekund, żeby zdecydować się na jedną z dwóch metod. Dłużej nadwyrężone rodzicielskie nerwy nie wytrzymają.
METODA NA BENZYNĘ
Mówicie spokojnie albo cedzicie przez zęby. Ale zawsze coś w stylu: kochanie, ale przecież ty uwielbiasz Święta. Będzie Mikołaj, i prezenty, i smakołyki, i goście. Będzie super!
Efekt? W ten sposób zaprzeczycie uczuciom dziecka. Odbierzecie mu też prawo do ich odczuwania. To nie są wygodne emocje. Niewyrażone eksplodują w innym miejscu (np. na młodszym rodzeństwie) albo wbijecie je dziecku do brzucha ( poprzez tłumienie), tak czy siak- nie znikną. To po pierwsze. Po drugie: pocieszacie, TŁUMACZYCIE, że przecież będzie fajnie. To nie jest odpowiedź na to, co pociechę naprawdę drąży. Bo przecież ono lubi te prezenty, Mikołaja i w ogóle, prawda? No to co jest znowu nie tak?
METODA NA ŁOPATĘ
Trzeba się dokopać do tego, co leży na dnie. Prawdopodobnie nie da się tego tak łatwo wycedzić przez zęby, ale jeśli się na chwilę rozluźnicie i spróbujecie pokopać, efekt może Was zaskoczyć.
- Nienawidzę Świąt! Głupie Święta!
- Wygląda na to, że bardzo się zdenerwowałeś. (określenie uczuć)
- Tak! Głupie Święta!
- Słyszę Cię. Mówisz, że Święta cię zdenerwowały. (bez powtarzania epitetów, parafrazowanie, nazywanie uczuć)
- Tak! Bo Ty ciągle gotujesz i sprzątasz i w ogóle się mną nie zajmujesz.
- Rozumiem. Nie podoba Ci się to, że jestem tak zajęta przygotowaniami? (parafrazowanie, bez tłumaczenia się, otwieranie się na dialog)
- Właśnie. Bo ja chcę się z Tobą bawić a ty ciągle mówisz, że nie masz czasu.
- Aha. Chciałbyś, żebym znalazła czas na zabawę z tobą, tak? (parafrazowanie, dopytywanie czy dobrze rozumiecie. I już wiadomo, o co tak naprawdę chodzi z tym nienawidzeniem Świąt. Niby można było się tego od razu domyśleć, tylko dlaczego tak wiele osób zaczyna od tłumaczenia, że Święta są super?)
- Tak.
- Rozumiem. Rzeczywiście, przygotowania pochłaniają dużo czasu. Zależy mi na tym, by wszystko było gotowe na czas, by było pięknie i odświętnie. Mam w związku z tym więcej pracy (mówienie o SOBIE, na czym Tobie zależy). Chciałabym mieć też czas dla Ciebie i niekiedy czuję, że ciężko jest mi pogodzić to wszystko. Kiedy jestem zmęczona i słyszę krzyki denerwuję się, bo nie daję rady być i tu, i tam (mówienie o SWOICH uczuciach). Wiesz co, poszukajmy razem jakiś sposobów, żebyśmy oboje byli zadowoleni. Jak to zrobić, żeby był czas i na zabawę i na spokojne przygotowania? Razem na pewno coś wymyślimy. (angażowanie dziecka, ono jest partnerem, macie wspólny interes)
NO I CO DALEJ ?
Dalej sprawy toczą się zgodnie z metodą bez porażek przedstawioną we wpisie pt. „Metoda bez porażek”. Punkty 3-6. Przy generowaniu pomysłów (pkt.3) bierzecie pod uwagę nawet "w ogóle nie będziesz szykować Świąt" albo "pójdziemy na Wigilię do babci to nie będziesz musiała nic robić" itp. W następnym kroku będzie można wyjaśnić, że zależy Wam na rodzinnym Bożym Narodzeniu u Was, albo że pierniczki i inne smakołyki wymagają czasu i nawet jeśli dziecię twierdzi, że ono nie musi ich jeść (to możliwe przy zbijaniu rodzicielskich argumentów) to Wy macie ochotę na takie właśnie przysmaki.
Rozwiązania mogą Was zaskoczyć.
Wspólna praca? Podział na odcinki czasu? Budzik? Specjalne hasło, gdy dziecko Cię potrzebuje? Może być różnie, znacie dziecięcą fantazję!, a dopóki ustalenia podejmowane są wespół z nim macie pewność, że niczego mu nie narzucacie siłą, że ono łatwiej się dostosuje, że obie strony zrozumiały i uszanowały wzajemnie swoje potrzeby. No i że znajdziecie czas i na lepienie pierogów,, i na budowanie z klocków.
A jeśli pomysł nie sprawdził się w praktyce, szukacie znowu. No bo po co się męczyć, podsycać ogień i liczyć, że wszystko odpuści na Wigilię? Szkoda grudnia!
Uwaga nr 1. To nie prawda, że dziecko wcale tak nie odpowiada, jak w przytoczonym dialogu. Jeśli zaakceptujecie jego uczucia i okażecie zrozumienie, będzie jeszcze bardziej otwarte niż to moje hipotetyczne. (które wcale nie jest takie hipotetyczne)
Uwaga nr 2. Prawie nie ma za małych dzieci na takie rozmowy. Maluchy rozumieją więcej niż sądzimy. Jeśli Wasz roczniak przeszkadza w mieszaniu kapusty z grochem, to pogadajcie z nim jak z człowiekiem. Może w punkcie 3 tylko się zapluje. Ale już będzie spokojniejsze.
powrót