Nie można zabronić czuć? Ale pewnie sam to robisz. Tobie też kiedyś zabraniano. A teraz koszty płacisz Ty i ci, którym przecież miało być w życiu lepiej.
Kilka przykładów zaczerpniętych z życia. Brzmi znajomo?
Twoje KIEDYŚ
"Chłopcy nie płaczą"- tak wychowywano na prawdziwych mężczyzn naszych ojców i mężów. Tych, od których dziś oczekujemy świadomości własnych uczuć i emocji, umiejętności dzielenia się nimi i dostrzegania ich u naszych dzieci.
"Nie ekscytuj się tak"- to słyszałam ja, ale wiem, że nie ja jedna. Za bardzo podobały mi się małe zwierzątka, piękne widoki, fajne wydarzenia. Nie tylko łzy mogą mącić spokój dorosłych. Czasem dziecko cieszyło się za bardzo.
"Nie denerwuj się"- bo nie ma o co. Bo tata będzie krzyczał. Bo się spocisz, zawieje cię i znowu będziesz chory. Albo matka z tego wszystkiego się pochoruje i zobaczysz.
"Nie wolno mówić, że nie kocha się mamy/ taty/ brata/ babci" itp.- przecież to kwestia szacunku dla starszych, zgody w rodzinie i wzajemnej troski. A w ogóle to brzydko tak powiedzieć.
Twoje TERAZ
Prawdziwy mężczyzna nie okazuje żalu czy smutku. Ale może się wściekać, gniewać i złościć. Dlatego tak wielu z nich wymienia odczuwane, lecz nieakceptowane przez siebie uczucia na takie, które wolno mu było odczuwać. Przykład: Co robi ojciec, który wystraszył się o bezpieczeństwo swojego dziecka? Krzyczy na nie. Bo przecież nie przyzna, że się bał i że teraz czuje ulgę. (Drogie Wyjątki od reguły- pozdrawiam Was z całego serca!)
Są osoby, które trzeba kochać, a to znaczy, że nie wolno się na nie denerwować. Starzejący się rodzice, własne dzieci. Jeśli będę się irytować, będę gorszym człowiekiem. Nie dość dobrą córką, niewystarczającą matką. A tak w ogóle to moje dzieci mają się kochać. Jeśli któreś powie, że nie kocha rodzeństwa, to znaczy, że zawiodłam.
Emocje się kontroluje. Nie wszystkie uczucia należy przeżywać. Nie wiadomo przecież, co mógłbym zrobić, gdybym pozwolił sobie je poczuć. Zaprzeczę więc istnieniu, wyprę albo wmówię je innym. W końcu coś zadziała. A ta nerwica, depresja, bóle brzucha, migreny i inne choroby to są przecież z zupełnie innego powodu.
TERAZ naszych dzieci
"Nie bój się" - oczywiście, że nie chodzi o to, by zamiast tego siać w dziecku lęk. Ale jeśli już się boi, to lepiej stwierdzić ten fakt niż mu zaprzeczać. Potem można próbować pomóc mu z tym strachem sobie poradzić.
"No już, nic się nie stało" - Skoro dziecko pokazuje całym sobą (płacz, gniew itd.), że coś jednak zaszło, to nie można sprawy zupełnie zignorować tylko dlatego, że skala zdarzenia nie jest poważna dla dorosłego. Dla dziecka to ważna rzecz, skoro daje znać otoczeniu. Przeciwieństwem do ignorancji nie jest wielkie zaangażowanie czy robienie przysłowiowych wideł z igieł. Czasem wystarczy zauważyć i nazwać dziecięce emocje.
"Nie wstydź się"- zastanawiam się, czy to kiedykolwiek ośmieliło jakieś zawstydzone dziecko.
"No nie płacz. Uśmiechnij się już/ ładnie/ do mnie" – Zawsze aktualne, zwłaszcza w przypadku starszego pokolenia. Kojarzy mi się z podwieszaniem uśmiechu na haczyki.
Wszystkie stany emocjonalne należy zaakceptować. To wynikające z nich działania kontrolujemy. Nazwanie uczuć dziecka (i własnych) niczego nie pogłębia, nie dodaje mocy, nie utrwala. Czyni jedynie świadomą swoich przeżyć oraz akceptującą siebie i innych istotą.
powrót