W ciągu 30 lat udało się nam obniżyć normy rozwoju ruchowego dzieci. Niby mądrzejsze i bystrzejsze, a jednak nie tak sprawne, jak my w ich wieku. Mają to już w genach czy jest jeszcze ratunek?
Dwulatek próbujący zmienić kanał w TV przesuwając kciukiem po ekranie telewizora nieźle ilustruje, jakie mamy czasy. Zapewniamy potomkom możliwości chłonięcia wiedzy i umiejętności, jakie mają być chlebem powszednim. Po drodze zgubił się gdzieś ich rozwój ruchowy, rzekomo tylko tak naturalny, że aż oczywisty. A potem już konsekwentnie brniemy dalej.
Oczywiście wszelkie uogólnienia nie są dobre w uwzględnianiu indywidualnych przypadków. A każdy z nas ma przecież zupełnie wyjątkowe dziecko! Jednakże skwapliwe studiowanie siatki centylowej dobrze pokazuje, że rodzic normy ceni. Wiecie jak często słyszę pytanie: "czy to jest normalne, że dziecko w tym wieku...?". A jak głęboko oddycha mama i tata, gdy mówię, że spokojnie, zachowanie malucha nie odbiega od NORMY?
Ale niektóre normy się zdezaktualizowały a nowych brak. Badania, na podstawie których są ustalane, są zbyt praco- i czasochłonne oraz na tyle kosztowne, że w niektórych obszarach wciąż posługujemy się wynikami i wnioskami sprzed kilkunastu i kilkudziesięciu lat.
Trzydzieści lat temu normą było, że:
dziecko kończące drugi rok życia potrafi: dobrze biegać po równym terenie; chodzić po schodach w górę i w dół BEZ TRZYMANIA SIĘ PORĘCZY; zejść z ławki o wys. 25 cm; kopać piłkę na polecenie; wspinać się na niewysokie meble; przekraczać sznur rozciągnięty na wysokości jego kolan; trafić piłką do kosza z odległości 1 m.
Tyle i dodatkowo więcej potrafiły dzieci o rok starsze.
Trzylatki umiały już: stać na jednej nodze przez krótką chwilę; przeskoczyć, odbijając się z miejsca jedną nogą, przez sznurek rozciągnięty na wys. 5 cm nad podłogą; podrygiwać tanecznie i klaskać w dłonie w takt muzyki; jeździć na rowerku trójkołowym i hulajnodze, jeśli dorośli mu to umożliwią.
Tak, wiem, że Wasze dzieci podrygują do muzyki i wspinają się na meble aż za często. Ale fakty są takie, że mamy słabszy gatunek, przynajmniej w dużych miastach.
Dowożenie dzieci samochodami i wózkami, korzystanie z wind a nie schodów robi swoje. Wyręczanie, pomaganie tam, gdzie mogłaby już być samodzielność ma kolosalne znaczenie. Ja wiem, że potem zapiszecie dzieci na balet i karate. Ale kto przyciśnie nauczycieli w przedszkolu, by wychodzić z maluchami na dwór nawet w niepiękną pogodę? A ilu z Was za parę lat wypisze swoim dzieciom zwolnienia z w-f?
Wiem, że na dziesiąte piętro nie będziecie wciągać dziecka za rękę. Ale codzienność pełna jest decyzji, czy zrobimy coś na skróty. Czym zajmiecie malucha- Playstation czy grą w piłkę? Znam dwulatka, który kopie piłkę jak rasowy adept szkółki piłkarskiej. Tata się przyłożył, mimo mieszkania w bloku. Da się.
Normy za "Sprawdziany rozwoju dziecka od urodzenia do 6 roku życia" E. Franus, Warszawa 1975
Tekst powstał w oparciu o książkę "Dwulatki i trzylatki w przedszkolu i w domu. Jak świadomie je wychowywać i uczyć" Edyty Gruszczyk- Kolczyńskiej i Ewy Zielińskiej.
powrót