To nie jest tekst o tym, jak wyjaśnić dziecku śmierć. To raczej o tym, jak podążyć za nim w samodzielnym rozumieniu. Bo czasem dzieci proszą o wyjaśnienia, które dorosłym utykają w gardle. Czasem dzieciom trzeba to narysować. Nawet jeśli się nie umie.
Ta rozmowa odbyła się naprawdę.
Prababcia umarła. Jeszcze kilka dni temu spała w pokoju na parterze, tym obok łazienki, a teraz już jej nie ma.
A to się nazywa "pogrzeb": wielka, drewniana skrzynia na wysokim stojaku i kwiaty z białymi wstążkami. I mama płacze. A potem, już w domu, pełno rodziny choć przecież Kasia niektórych w ogóle nie zna. To jak to- rodziny? Na szczęście jest Ciocia, ta co była od zawsze, zupełnie jak babcia Stasia.
Kasia woła ją do pustego od kilku dni pokoju.
- Usiądź ciociu... opowiedz mi jak babcia leżała - poprosił pięcioletni, rzeczowy głos. Prośba jak każda inna. Chwila ciszy.
- Leżała na plecach, Kasiu. Ręce miała złożone... o tutaj - ciocine palce splatają się powyżej brzucha. Ale jakoś trudno w to uwierzyć, tak się przecież nie śpi.
- Wiesz co, dam ci kartkę i ty mi to wszystko narysujesz, dobrze?
- Dobrze.
Po chwili Ciocia podaje obrazek. Kilkadziesiąt lat na karku ale taki rysunek to pierwszy raz. Chyba nie umie... Szarlotki, o!, w szarlotkach to jest świetna. Ale w rysowaniu nieżywych ludzi to raczej nie.
- A czy babcia miała otwarte oczy?
- Nie, zamknięte.
- Czy oddychała? - trzeba dowiedzieć się wszystkiego. Trzeba to jakoś zrozumieć.
- Nie.
- Czy babcia jeszcze wróci?
- Nie, Kasieńko, nie wróci - gdy padają te słowa, z małego ciała wydobywa się głośne westchnienie.
- Wiesz, było nas w domu sześć, a teraz jest pięć.
- No tak. Ale masz przecież jeszcze inną babcię, prawda Kasieńko?
- Tak. Ale było nas sześć, a jest pięć - dorośli czasem nie rozumieją, że z ludźmi jest inaczej. Nie są na wymianę, jak opony w samochodzie.
Ciocia chce ją przytulić.
- Porozmawiasz jeszcze ze mną kiedyś o babci Stasi?
- Oczywiście.
- Wiesz co, to niech to będzie nasza tajemnica. Ja podrę tę kartkę.
Słychać dźwięk nieumiejętnego szarpania papieru. Za chwilę zagłuszy go głośna rozmowa przy stole w salonie. Dorośli napełnią puste kieliszki i westchną ze słonawą ulgą, że choć żal, to przynajmniej Stasia już nie cierpi. Dorośli też muszą to jakoś zrozumieć. I podrzeć swoje kartki.
powrót