Wychowywanie to nie nieomylność. Czasem to pomyłka staje się wartością- trzeba tylko umieć przyznać się do błędu i dobrze wykorzystać okazję dla życiowej lekcji. Danej dzieciom i sobie samemu.
Z podwórka dobiegał płacz. Jego i jej. Ten w stylu "kto głośniej, ten ma rację", więc zdążyłam się uzbroić i okopać. Pierwszy przyszedł Syn.
-Mamo, ona mnie kopnęła w brzuch - wyjęczał, a ja wiedziałam, że gdyby go rzeczywiście mocno zdzieliła, już wiłby się na podłodze.
- Ojej i boli? - kucnęłam i potarłam ręką wskazane miejsce. - A dlaczego ona płacze?
- Yyyyy... bo chciała mnie przeprosić - wyraźnie ociągał się z odpowiedzią.
Poszłam do drzwi. Córka płakała na trampolinie. Zawołałam ją do domu kilkakrotnie i wróciłam do pokoju. Mój syn podszedł do mnie, pociągnął w dół za rękaw i wyszeptał do ucha:
- W ogóle się mną nie opiekujesz.
Próbował uciec ale chwyciłam go za rękę. Wstrząśnięta i zmieszana.
- Chodź, porozmawiamy, bo to, co powiedziałeś, to poważna sprawa.
Usiedliśmy na schodach prowadzących na piętro.
- Co masz na myśli mówiąc, że się nie opiekuję?
- Bo to mnie boli brzuch, a ty poszłaś zawołać ją- żachnął się.
Tak, miałam pokusę, żeby się bronić. Żeby powiedzieć, że nie wyglądał na okaleczonego. Że ona tam płakała. Że chciałam załatwić problem zmianą tematu.
- Chyba masz rację - przełknęłam tkwiącą w gardle twardą kulkę dumy. Dla niego powinnam była zająć się tym brzuchem bardziej. - Możliwe, że czasem za mało zwracam na ciebie uwagę. Postaram się jakoś to zmienić - zapewniłam i mocno przytuliłam. Pocałował mnie i w tym momencie do domu weszła pochlipująca Córka. Syn czmychnął.
- Maaaamo, ja ciałam go peposić, a on nie ciał. Ja ciałam peposiiiiić!
Powiedziałam, że rozumiem. Wytuliłam, pocałowałam, poczłapała umyć ręce. Gdy poszłam do kuchni, wrócił Syn.
- Mamo- znowu ten szept, ale mina jakby inna- teraz ja jestem najważniejszy, bo mnie boli brzuch. Prawda?
- Tak, to ważna sprawa, że boli cię brzuch. Ale ona też jest ważna, bo ją boli serduszko - wyglądał na zdziwionego, więc ciągnęłam dalej.- Widzisz, jak ktoś ma poczucie winy, jak żałuje, że zrobił coś złego i nie ma szansy, żeby przeprosić, to wtedy boli go w sercu. I to jest tak samo poważna sprawa, jak ból ręki albo nogi.
Poszedł. Dogadali się, choć nie wiem jak i czy w końcu przepraszała.
powrót