Metoda rozwiązywania konfliktów bez porażek- spisana przez Gordona ("Wychowanie bez porażek"), uproszczona przez Faber i Mazlish ("Jak mówić, żeby dzieci słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci mówiły"), praktykowana przeze mnie zawsze, gdy nie mam już siły zgadywać, w czym tkwi problem. Nadaje się do każdego domu, każdego przedszkola i szkoły, gdzie uznaje się w dzieciach i młodzieży pełnowartościowych ludzi.
JAK TO SIĘ ROBI?
Na początek znajdźcie chwilę, gdy możecie skupić się na rozmowie. Silne emocje Wam nie pomogą. Lepiej odczekać niż się spieszyć.
Krok 1.
Powiedz, co jest dla CIEBIE problemem i jak się z tym czujesz. Jakie Twoje potrzeby zostały naruszone. TY, oznacza zdania typu: "czuję się zmęczony (codzienną walką o sprzątnięcie zabawek)", "jestem zdenerwowana, gdy (tracę tyle czasu na zaprowadzeniu spokoju w klasie)" itp. Dostrzeż emocje drugiej strony. Podkreśl, że zależy Ci na znalezieniu rozwiązania problemu.
Krok 2.
Wysłuchaj drugiej strony. "A jak ty to widzisz?" Bez oceniania. Okaż chęć zrozumienia. Jeśli trzeba- parafrazuj, upewnij się, że dobrze zrozumiałeś. Zachowaj spokój nawet gdy usłyszysz, że ono nigdy nie będzie sprzątało zabawek, bo bałagan mu nie przeszkadza.
Krok 3.
Poszukajcie wspólnie rozwiązań metodą burzy mózgów, tzn. wszystko jest ważne. Wypisujecie (nawet z małym dzieckiem) wszystkie rozwiązania, np. wyrzucamy zabawki do kosza, zabawki zawsze będą leżeć na podłodze itd. Wszystko, nawet pozornie nie związane z problemem. Warto, by pierwsze pomysły nie należały do Ciebie. Taki "mądry" dorosły, co już ma rozwiązania, może zablokować chęć włączenia się.
Krok 4.
Krytycznie oceńcie pomysły. Czytacie po kolei i jeśli coś jest nie do przyjęcia dla którejś strony, PO UZASADNIENIU, wykreślacie. A co, jeśli wszystko skreślicie? Problem nie zostaje rozwiązany i trzeba będzie robić wszystko raz jeszcze. Na ogół kolejne podejścia dają do myślenia nawet zatwardziałym buntownikom. Nie opłaca się rzucać kłód pod nogi i udowadniać, że nic nie da się zrobić, bo jest z tym jedynie więcej roboty. Oczywiście jeśli rodzic/ nauczyciel nie poddaje się i dąży do rozwiązania problemu WSPÓLNIE.
Krok 5.
Opracujcie najlepsze rozwiązanie z tego, co zostało. Warto zapytać: "czy uważasz, że to usatysfakcjonuje nas oboje?", "czy myślicie, że to da się zrobić?".
Krok 6.
Doprecyzujcie i wprowadźcie w życie. Kto co wykona i kiedy? Co jest potrzebne? Kiedy zaczynamy? itd. Po jakim czasie od wejścia w życie, upewnicie się, że działa i wszyscy są zadowoleni? Jeśli później okaże się, że coś jest nieskuteczne, wspólnie modyfikujecie rozwiązanie.
Jako rodzic, gdyby nie ta metoda, nie dowiedziałabym się od dzieci o wielu ich strapieniach. Zwyczajnie można się nie domyślać, gdzie w dziecięcym umyśle tkwi problem. Czasem tkwi w zupełnie nieoczekiwanym miejscu.
Jako nauczyciel uważam, że to wspaniały sposób na budowanie więzi z wychowankami, którzy czują się traktowani podmiotowo. To ma oczywiście wpływ na kształtowanie się autorytetu wychowawcy.
Dzięki metodzie bez porażek, każdy czuje się ważny, wysłuchany, spokojny o zaspokojenie własnych potrzeb. Nie ma zwycięzcy i przegranego. A jaka to lekcja dialogu!
powrót