Dlaczego dorośli wpisują dzieci w role? Między innymi dla wygody- już coś o małym człowieku wiemy, łatwiej jest go "obsługiwać" mając jakieś dane. To dotyczy także wszystkich stereotypów. Mózg męczy się wciąż uaktualniając dane w miarę poznawania innych, upraszcza więc sobie pracę przyjmując za pewnik, że ten, kogo widzi to np. obibok, zdolny ale leniwy, bez ambicji, wzorowy uczeń, grzeczna dziewczynka, łobuziak, niepokorna dusza.
Co utrudnia zmiany?
Nauczyciele widzą i wiedzą. Nie mając zamiaru ujmować im autorytetu zastanawiam się jednak, czy ich sądy zawsze są trafne. A przede wszystkim, czy przypisując dzieciom określone role, dają im szansę na zmiany, na rozwój, na bycie sobą?
Mózg, który "postanowił", że to właśnie dziecko jest leniem, filtrować będzie obserwacje w taki sposób, by potwierdzić swą ocenę. Przeczące jej spostrzeżenia budzą niepokój, wyprowadzają ze strefy komfortu, a to jest nieprzyjemne i zużytkowuje energię.
Nie ma dobrych ról.
Wbrew pozorom wszystkie role mają negatywne konsekwencje. Dziecko, świadome przypisanej do siebie roli odpowiedzialnego i zaradnego ucznia, może bać się porażek na tyle, by unikać wyzwań mogących je przynieść. "A jeśli sobie nie poradzę? Wszyscy oczekują ode mnie, że…" . Uczeń z etykietką grzecznego, może chcieć "stanąć okoniem", aby zyskać przychylność rówieśników lub uwolnić się od ciężaru konieczności bycia zawsze wzorowym. Przede wszystkim zaś rola ograbia z bogactwa złożonej osobowości upraszczając, stygmatyzując, ograniczając- dla cudzej wygody.
Nauczyciele mający codziennie przemożny wpływ na to, jak dzieci postrzegają same siebie, jakie szanse i perspektywy widzą przed sobą, nie powinni mieć tak ograniczonego spojrzenia. Przeciwnie, ich zadaniem jest właśnie wyprowadzanie uczniów poza schematy i ukazywanie nowych szans, bogatych możliwości.
powrót