facebook
Pismo Don BOSCO jest polską edycją "Il Bollettino Salesiano", pisma założonego przez księdza Bosko w 1877 r., które dziś ukazuje się w 55 edycjach, 29 językach i dociera do 151 krajów. Jest pismem Rodziny Salezjańskiej skierowanym także do rodziców, wychowawców, katechetów, animatorów młodzieżowych i wszystkich, którym bliskie są ideały świętego Jana Bosko - wychowawcy z Turynu.
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog
W numerze wrześniowo-październikowym pisma
Inka: Z duchowej szkoły księdza Bosko

 Potwierdzeniem skuteczności programu wychowania  zaproponowanego przez ks. Bosko są historie  życia salezjańskich wychowanków, którzy potrafili,  jak chciał nasz założyciel, „być prawymi obywatelami  i dobrymi chrześcijanami”. Nieprzypadkowo w panteonie  świętych Rodziny Salezjańskiej jest tak wielu młodych  ludzi, od Dominika Savio, pierwszego wychowanka  wyniesionego na ołtarze, po Zefiryna Namuncurę ogłoszonego  błogosławionym 11 listopada 2007 r. 

Umierali, oddając swoje życie w ręce Maryi Wspomożycielki  

Polaków w gronie świętych i błogosławionych  Rodziny Salezjańskiej reprezentuje m.in. „Poznańska  Piątka”. Wychowankowie poznańskiego oratorium  w czasie ostatniej wojny dali świadectwo wierności  Panu Bogu i Kościołowi. W czasie męczeńskiej  drogi, skazani na śmierć za działalność w konspiracyjnej  Narodowej Organizacji Bojowej, korzystali z owoców religijnego wychowania pogłębionego przez zaangażowanie  w salezjańskie grupy młodzieżowe. W ich celach  wisiał obrazek św. Jana Bosko, umierali, oddając swoje życie w ręce Maryi Wspomożycielki. 
Podobnych postaci było więcej. Polska młodzież  zdała podczas ostatniej wojny  i po jej zakończeniu egzamin z patriotyzmu. Salezjańscy wychowankowie  ginęli w Katyniu, walczyli w Powstaniu Warszawskim, prowadzili  działalność konspiracyjną w Szarych  Szeregach i Armii Krajowej. Wielu z nich po 1945 r. zaangażowanych było w drugą konspirację niepodległościową,  walcząc w szeregach Żołnierzy  Niezłomnych.  Jedną z takich postaci jest Danuta  Siedzikówna „Inka”, która była wychowanką  szkoły sióstr salezjanek  w Różanymstoku. Na pewnym etapie swojego życia  wzrastała więc w duchowej szkole ks. Bosko. Niestety,  nie jest ona wciąż dobrze znana w naszych środowiskach,  chociaż za sprawą historyków Instytutu Pamięci  Narodowej ukazało się kilka dobrych artykułów promujących  tą postać jako wzór patriotycznej postawy  młodego pokolenia, które po latach strasznej wojny  stawiło czoło nowemu okupantowi – komunistom.  
 
Sanitariuszka brygady „Łupaszki”
 
 Danuta Siedzikówna urodziła się 13 września  1928 r.we wsi Głuszczewina k. Narewki na  Podlasiu. Do szkoły podstawowej uczęszczała w Narewce, później naukę kontynuowała w szkole sióstr  salezjanek w Różanymstoku k. Grodna. W czasie wojny cała jej rodzina zaangażowana  była w działalność konspiracyjną. Ojciec  w 1940 r. został deportowany w głąb ZSRR.  W roku 1941 udało mu się dotrzeć do armii  gen. Andersa, z którą wyruszył na bojowy  szlak. Jednak nadwyrężone na Syberii  zdrowie nie pozwoliło mu długo walczyć  o wolną Polskę w żołnierskich szeregach.  Zmarł z wycieńczenia w Teheranie. Matka  Danuty została rozstrzelana przez gestapo  w 1943 r. za wpieranie podziemia. Po tym  wydarzeniu dwie najstarsze Siedzikówny:  Wiesława i Danka, wstąpiły w szeregi Armii  Krajowej, gdzie pełniły funkcję sanitariuszek  i łączniczek. W grudniu 1943 r. zostały zaprzysiężone,  składając uroczystą przysięgę.  Danka miała wówczas zaledwie piętnaście lat. 
W maju 1945 r. „Inka” została aresztowana  przez funkcjonariuszy UB wraz ze  wszystkimi pracownikami nadleśnictwa  Narewka na Podlasiu. Konwój z aresztowanymi  został jednak odbity przez żołnierzy  AK i tak Danusia dostała się do oddziałów  słynnego majora Zygmunta Szendzielarza  „Łupaszki”, który dowodził 5. Wileńską  Brygadą AK. W zimie pod zmienionym nazwiskiem  uczęszczała do szkoły i pracowała w nadleśnictwie pod Ostródą. Wiosną 1946 r. wraz z oddziałem stanęła ponownie do  walki, tym razem na Pomorzu Gdańskim.  „Łupaszko” ze swoimi żołnierzami podążył  tam w ślad za repatriantami z Wileńszczyzny.  „Inka” brała w tym okresie udział w potyczkach z oddziałami MO i w działaniach  dywersyjnych skierowanych przeciwko  nowym okupantom. W lipcu 1946 r. udała  się do Gdańska z rozkazem zakupu map i lekarstw. Została aresztowana w konspiracyjnym  mieszkaniu w Gdańsku-Wrzeszczu.  Okazało się, że wpadła w wyniku zdrady  innej dziewczyny związanej z oddziałami  „Łupaszki”. 
Od tej chwili wydarzenia potoczyły  się błyskawicznie. Rozpoczęło się śledztwo,  w którym oskarżono niespełna  18-letnią „Inkę” o przestępczą działalność  w „leśnych bandach”. Pojawiły się w nim  absurdalne zarzuty, jak chociażby taki, że ona  jako sanitariuszka wydawała rozkazy (sic!)  dokonywania mordów na funkcjonariuszach  MO. Na łamach gdańskiej gazety „Dziennik  Bałtycki” ukazywały się artykuły szkalujące  dziewczynę, zatytułowane np. „Krwawa Inka”.  Podczas przesłuchań torturowano ją i dręczono  psychicznie, mimo tego nie podała żadnego ze  znanych sobie adresów konspiracyjnych ani danych  dotyczących oddziału, w którym służyła.  W czasie śledztwa podstawiano też fałszywych  świadków jej rzekomych zbrodni. W większości  byli to funkcjonariusze milicji i ubowcy. W sfingowanym procesie, który zakończył się  już 14 dni po aresztowaniu, skazano „Inkę” na  karę śmierci. 
Na wykonanie wyroku czekała w więziennej  izolatce. Zaproponowano jej napisanie listu  z prośbą o akt łaski do prezydenta Bieruta.  Dziewczyna odpowiedziała, że „komunistycznego  prezydenta, agenta gestapo i NKWD, o nic prosić nie będzie”. Pismo napisał za nią  obrońca, ale Bierut z prawa łaski nie skorzystał.  W tych godzinach oczekiwania na wykonanie  wyroku zezwolono jej na przyjście kapłana z sakramentalną posługą. Był nim ks. Marian  Prusak. Wspominał do końca życia wrażenie,  jakie wywarła na nim swoją postawą „Inka”.  Biła z niej godność, wiara, że robi, tak jak  należy, że są wartości, dla których nie tylko  warto żyć, ale i warto oddać życie. Dziewczyna  zawierzyła Panu Bogu całą swoją historię  życia w sakramencie pojednania. Poprosiła też  księdza, aby przekazał jej babci, że „zachowała  się jak trzeba”. Przed egzekucją ucałowała  święty krzyż. Umierała z modlitwą na ustach. Została rozstrzelana 28 sierpnia 1946 r. 
 
Walka o pamięć
 
„Inka” jest dzisiaj jedną z najbardziej  rozpoznawalnych postaci spośród szeregów  Żołnierzy Niezłomnych. Istnieje bardzo duże  prawdopodobieństwo, że podczas prac badawczych  prowadzonych przez prof. Krzysztofa  Szwagrzyka na cmentarzu garnizonowym  w Gdańsku we wrześniu br. odnaleziono  szczątki bohaterskiej sanitariuszki. Jeśli to  okaże się prawdą, będzie to dobra okazja,  aby uczcić „Inkę” wśród salezjańskiej młodzieży  – w naszych szkołach, oratoriach,  parafiach. Piotr Szubarczyk, historyk z IPN w Gdańsku, który jest od lat wytrwałym  promotorem jej postaci wśród młodzieży,  napisał w jednej z publikacji, że „Danka  Siedzikówna przezwyciężyła młodość i pragnienie życia po to, by być wierną”.  Wierności zasadom wyniesionym z rodzinnego  domu, z duchowej szkoły ks.  Bosko, możemy się od tej młodej dziewczyny  wszyscy uczyć. Zwłaszcza w czasach,  kiedy wierność chrześcijańskim zasadom i nauce Pana Jezusa jest tak trudna. 

ks. Jarosław Wąsowicz, salezjanin


Komentarze:
Brak komentarzy.
W numerze: